Patrzyłam na Nikolaya, który od
dobrych dziesięciu minut nie odzywał się słowem, zaciskając przy tym nerwowo
dłonie w pięści. Był zdenerwowany. Ba, był wściekły! Głównie na mnie. Ledwo
zakończył swoją tyradę na temat nieodpowiedzialnych kobiet, którym wydaje się,
że potrafią sobie poradzić w trudnych sytuacjach, a ja oznajmiłam, iż tak
właśnie jest. Spotkałam się z Kubą, powiedziałam co o nim myślę i jakoś nie
widać było, bym na tym w jakiś szczególny sposób ucierpiała. Ale Penchev miał
na ten temat inne zdanie. Według niego dałam Kubie sygnał, że w dalszym ciągu
chciałabym odbudować nasze dawne relacje. Przecież byłam tylko głupiutką
dziewczynką, która totalnie nie wie o czym myślą faceci. Ale nie chciałam
patrzeć na zdenerwowanego siatkarza. Był moim przyjacielem i w gruncie rzeczy
przecież chciał dobrze.
Wtuliłam się mocno w jego pierś. Z
początku był spięty. Ciężko oddychał. Przytuliłam się jeszcze mocniej. Napięcie
powoli zaczynało z niego schodzić. Wplótł palce w moje włosy. Westchnęłam
cicho. To niesamowite, że istnieją na świecie jeszcze tacy mężczyźni. Nie chcą
w zamian niczego. Po prostu są.
- Zostaniesz dzisiaj? – Zapytał, nie
pozwalając mi się od niego odsunąć. Pokiwałam głową potakująco. Chyba trochę
bałam się, że Kuba rzeczywiście mógł źle odczytać moje intencje. Chciałam się
go pozbyć ze swojego życia raz na zawsze, ale nie umiem być obojętna.
- Jestem słaba.
- Lila, nie mów tak. Jesteś
najmądrzejszą dziewczyną, jaką miałem okazję poznać.
Zaśmiałam się cicho. Nie chciałam mu
wypominać, że jeszcze przed chwilą mówił o mojej nieodpowiedzialności.
Udało mi się wyplątać z jego objęć i
chwyciłam pilot od telewizora. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Nikolay miał
wolny wieczór. Żadnego meczu, treningu, czy specjalnego wyjazdu. Od Zośki
słyszałam o jakiejś imprezie organizowanej przez Ignaczaków, na którą wybierała
się ona z Jochenem. Swoją drogą ta dwójka trochę szybko zaczęła planować
wspólną przyszłość. Jochen mieszkał sam, więc chciał przygarnąć moją
przyjaciółkę. Ona oczywiście rzekomo nie mogła mi już dłużej siedzieć na głowie
i pakowała walizki. Chociaż na dobrą sprawę przecież nie zdążyła się
rozpakować. Wracając jednak do tematu: próbowałam wypytać Niko dlaczego nie
poszedł na tą imprezę, ale wykręcał się brakiem odpowiedniego nastroju. Więc
dlaczego miałam wrażenie, że ma to jakiś związek ze mną?
Niko przyniósł dwie butelki smakowego
piwa. Wspominał już kilkukrotnie, że nie przepada za perfumami, ale znalazły
się w jego lodówce tylko ze względu na mnie. Odpaliłam płytę dvd z filmem,
który zaczęliśmy oglądać już przed dwoma dniami, ale telefon z pracy nie
pozwolił nam dokończyć. Tym razem nie miałam zamiaru odbierać żadnych połączeń.
To był wieczór dla naszej dwójki i chciałam go w pełni wykorzystać.
Ponownie wtuliłam się w mojego silnego
przyjaciela, który po chwili zaczął bawić się moimi włosami. Przymknęłam oczy. Było
mi dobrze. Chyba trochę aż za bardzo. Uparcie musiałam powtarzać sobie każdego
dnia, że to tylko Nikolay. Bułgar, który powinien pozostać na pozycji
najlepszego przyjaciela. Poznaliśmy się przez przypadek i chyba żadne z nas nie
planowało, że przerodzi się to w poważniejszy związek. Przynajmniej ja nie
chciałam mieć takich planów. A mimo to od kilku dni dręczyły mnie sny, w
których słyszę od Pencheva, że jestem dla niego kimś więcej. Niejednokrotnie jego
usta muskają delikatnie moje, a ja dobrze wiem, iż chcę więcej…
Otwieram gwałtownie oczy, kiedy
opuszki jego palców omyłkowo muskają skórę na mojej szyi. Spięłam się i dobrze
wiedziałam, że Nikolay to wyczuje.
- Stało się coś?
No i masz. Jego ciepły oddech owionął
mój kark. Lila, nie mogłaś się zakochać!
Krzyczał mój rozum. Serce natomiast miało totalnie gdzieś te wszystkie głosy
rozsądku. Nerwowo zagryzłam dolną wargę, wlepiając spojrzenie w ekran
telewizora.
- Nie, Niko. Wszystko okej –
odpowiedziałam z nadzieją, że wcale nie dało się słyszeć drżenia w moim głosie.
– Wiesz, chyba masz rację co do Kuby.
Tym razem to on się spiął, a
irracjonalny, romantyczny nastrój szlag trafił. I dobrze. Nawet nie chciałam
myśleć, jak to wszystko mogłoby się skończyć.
- To znaczy?
- Mówiłeś, że powinnam na niego
uważać. Myślę, że masz rację. – Nic tak nie studzi emocji, jak poważne
wyznania. – Nie chciałam tobie o tym mówić… Ale zdarzyło się już, że mnie
uderzył. Kiedyś uważałam, że faktycznie musiałam go to takiego zachowania sprowokować,
ale teraz…
- Jak to: zdarzyło mu się? – Wycedził Bułgar
między zębami, zaciskając palce na poduszce do tego stopnia, że pobielały mu
kostki. – Lila, facetom się to nie zdarza. Jeśli ten kretyn ciebie kiedykolwiek
uderzył to przysięgam, że jeśli tylko go spotkam, to zrobię mu niewyobrażalną
krzywdę.
- Nie, nie! – Jęknęłam. To wszystko
nie tak miało wyglądać. Za dużo gadam. Dlaczego ja zawsze muszę gadać?! – Nie możesz…
Niko, to było kiedyś. Przeszłość, do której nie chcę wracać. Proszę cię,
obiecaj.
Nikolay pokręcił głową przecząco.
- Niczego nie mogę obiecać, przykro
mi. W głowie mi się nie mieści, że ten kretyn w ogóle śmie się nazywać facetem!
– Ujął moją twarz w dłonie. – Lila, nie pozwolę mu ciebie skrzywdzić. Jeśli tylko
się do ciebie zbliży, poważnie z nim porozmawiam.
Patrzyłam prosto w jego oczy. Mówił z
takim spokojem i przekonaniem, że gdybym była Kubą, pewnie bym się przeraziła.
Ja natomiast poczułam się dziwnie bezpieczna. Do tej pory tylko Zośka się za
mną wstawiała. Była prawdziwą przyjaciółką, która umiała pocieszyć. Jeśli jednak
przychodziło do sytuacji zagrożenia… Ech, tak właściwie to ona zawsze pakowała
nas w kłopoty, z których następnie ja nas wyciągałam.
Przeniosłam spojrzenie na jego wargi. Przysunęłam
się nieznacznie, czekając na jego reakcję. Zaczęłam widzieć w nim kogoś więcej,
ale nie chciałam tracić naszej przyjaźni na rzecz jakiegoś głupiego
zauroczenia.
Delikatnie musnął moje usta. Odwzajemniłam
pocałunek czując, że znajduję się we właściwym miejscu z odpowiednim facetem. Delikatnie
pchnął mnie w tył, zmuszając tym samym bym położyła się na kanapie. Wplotłam palce
w jego, już nieco przydługie, włosy. Jęknęłam cicho, kiedy ustami zaczął
znaczyć ścieżkę do mojego dekoltu.
Powoli ściągnął moją bluzkę. Nie pozostałam
mu dłużna. Opuszkami palców wodziłam po jego umięśnionych plecach. Był idealny.
Co najważniejsze: był teraz mój. Zaśmiałam się cicho na myśl, że być może do
życia powróciła dawna Lila. Przez dwa lata skrywała się cieniu własnych
niedoskonałości i problemów. Wystarczyło, że pojawił się szalony Bułgar przed
moją restauracją. Przypadkowe zderzenie, szybka wymiana telefonów…
Ze snu wybudził mnie dźwięk
przychodzącego smsa. Przeciągnęłam się, czemu towarzyszył szeroki uśmiech na
moich ustach. Kot Nikolaya prychnął cicho, kiedy niechcący zepchnęłam go z
łóżka. Myślę, że po dzisiejszej nocy nie będzie już mógł spokojnie spać. Zerknęłam
na miejsce obok mnie. Było puste, chociaż zegar na szafce wskazywał dopiero
godzinę siódmą trzydzieści. Odczytałam szybko wiadomość od Zośki, która
postanowiła najbliższy weekend spędzić w Krakowie na rozmowie ze swoim byłym
narzeczonym. Przewróciłam oczami. To głupota w rudowłosej postaci, ale przecież
nie będę jej mówić co ma robić ze swoim życiem.
Chwyciłam z krzesła koszulkę Niko i
skierowałam kroki w stronę kuchni, skąd dobiegał jego niski głos. Wyglądało na
to, że jego również postanowili zbudzić z samego rana. Stał oparty o drzwi
lodówki i spoglądał przez okno. Rozmawiał po bułgarsku, więc nawet nie byłam w
stanie domyślić się, czego może dotyczyć rozmowa. Wyglądał na nieco zmartwionego
i zdenerwowanego. Zbliżyłam się do niego od tyłu i wtuliłam mocno, próbując
dodać otuchy. Rozluźnił się, powiedział jeszcze kilka słów i zakończył rozmowę.
- Dzień dobry – szepnął, odwracając
się i całując mnie w czubek głowy. – Mam nadzieję, że ciebie nie obudziłem?
- Zośka – oznajmiłam, wzruszając
obojętnie ramionami. – Jedzie się spotkać ze swoim byłym w Krakowie.
- Jochenowi przyda się do niej
anielska cierpliwość – stwierdził siatkarz. – Lecę zaraz na trening, ale możesz
u mnie jeszcze zostać jeśli chcesz.
Ściągnęłam brwi, przewiercając
spojrzeniem Nikolaya. Wyglądało na to, że zdarzyło się coś, o czym nie chce mi powiedzieć.
Powinnam pytać? Nie, to zdecydowanie nie moja sprawa.
- Mam popołudniową zmianę. Wrócę do
siebie.
Przez kolejne pół godziny prawie się
do siebie nie odzywaliśmy. On nie chciał mówić, a ja w dalszym ciągu nie miałam
zamiaru pytać. Nieco irytująca była ta cisza między nami, ale przecież nie będę
nikogo na siłę zmuszać do zwierzeń. Niko odwiózł mnie do domu, pocałował na
pożegnanie i tego dnia nie dawał już więcej znaku życia.