Snułam się po mieszkaniu opatulona w
koc, szurając puchatymi kapciami. Ten dzień znów rozpoczął się od złych
wiadomości. Najpierw znalazłam moją złotą rybkę pływającą w akwarium do góry
dnem, a później zadzwonili z pracy błagając, bym wzięła nocną zmianę bo jednej
z managerek rozchorowało się dziecko. Co miałam zrobić? Powiedzieć, że jej
dziecko zupełnie mnie nie obchodzi? Może bywam zła, wredna i ogólnie rzecz
biorąc niedobra, ale nie zostawiłabym kobiety w potrzebie. Z resztą nie
chciałam siedzieć sama w wielkim mieszkaniu.
Zerknęłam na zegarek. Do wyjścia
miałam jeszcze dwie godziny, a przerzucanie kanałów w telewizji dość szybko mi
się znudziło. Piątkowe popołudnie i żadnych programów, które byłby warte mojej
uwagi.
Niewiele myśląc stwierdziłam, że chyba
powinnam zaryzykować wyjście na zewnątrz. Do ludzi. Lepsze to niż obserwowanie
kropli deszczu spływających po szybie. Wykopałam z szafy swoje ulubione
legginsy oraz tunikę. Do tego ulubione trampki. Upewniłam się jeszcze, że do
torby wrzuciłam służbowe ubrania oraz parasolkę. Tym razem nie mogłam dopuścić
do tego, by ulewa mnie zaskoczyła. Z całą pewnością nie znajdzie się już żaden
rycerz w lśniącej zbroi. Z resztą i tamten wcale się do mnie nie odezwał.
Chociaż tak właściwie na to nie liczyłam. Z moim pechem to było do
przewidzenia, że się nie odezwie.
A gdyby jednak na mój telefon dotarł
ten jeden, nawet krótki, sms?
Facet miał przepiękne oczy, ciepły
uśmiech i wydawał się niezwykle czarujący, ale przecież był dla mnie kimś
zupełnie obcym. Czy to możliwe, że ten ułamek sekundy wystarczył by się
zauroczyć? Pokręciłam głową. To zdecydowanie nie było do mnie podobne. Jestem
osobą o racjonalnym umyśle. Realnie patrzę na otaczający mnie świat. Tego
nauczyło mnie życie. Nic nie układa się jak w bajce, czy nawet hollywoodzkim
filmie. Nie wszystko musi kończyć się szczęśliwie.
Zbyt wiele myśli zaczynało kłębić się
w mojej głowie. Nie mogłam sobie pozwolić na to, by zwariować. Znowu.
Wystarczy, że przez ostatnie cztery miesiące odwiedzałam gabinet sympatycznego
pana psychologa, który utwierdzał mnie w przekonaniu, iż jestem coś warta. Uczulił mnie również na
wpadnie w stany depresyjne oraz melancholijne. Co potrafiło odciągnąć mnie od
ponurych myśli? Muzyka. Chyba nie znam lepszego lekarstwa.
Idąc przez park jak zwykle skupiłam
się na podziwianiu biegaczy. Oczywiście obu płci, bo to nie o wygląd wcale
chodziło, a o ambicje. Deszcz, słońce. Mróz, upał. Regularnie w tym miejscu
widywałam tych samych ludzi, którzy biegli przed siebie bez celu. Próbowałam
kiedyś zacząć uprawiać jakiś sport, ale w tej kwestii mam nie tylko dwie lewe
ręce, ale i nogi. W piłce nożnej nie potrafiłam trafić do bramki, w czasie
jednego meczu siatkówki wybiłam sobie dwa palce. Dalej próbować nie chciałam,
ale zostałam zmuszona przez przyjaciółkę – zawziętą koniarę. Okazało się, iż
jednak mam jakiś talent! Może nie będę uprawiać tego sportu wyczynowo, ale dla
własnej przyjemności jak najbardziej. Kiedy jednak warunki atmosferyczne nie
sprzyjały, nie kwapiłam się do odwiedzin w stajni. Nawet jeśli mieliśmy krytą
halę, gdzie było całkiem ciepło i przyjemnie. A oni? Nie przejmują się
kałużami. Biegają. Złoty medal za wytrwałość!
- Pani kochana, weź mnie ratuj! –
Przed moją skromną osobą zjawił się zasapany mężczyzna. Na oko jakieś dwa
metry, wysportowany o raczej rozbawionym spojrzeniu. – Oni mnie wykończą!
- Przepraszam, spieszę się –
mruknęłam, próbując go wyminąć.
- Ale no proszę, musi mi pani pomóc –
jęczał, chwytając mnie delikatnie za ramiona. Powinnam już zacząć krzyczeć? – Czasem dama może uratować kogoś z
opresji, prawda?
- Eee…
Nie popisałam się elokwencją, ale co
miałam zrobić, kiedy chwilę później dwóch wielkoludów zaczęło ganiać się
dookoła mnie? Po kilku bezowocnych próbach uwolnienia się od nich dałam za
wygraną. Zaczęłam łączyć ze sobą fakty. Te same dresy, wysocy, logo również
skądś kojarzyłam. Ach, siatkarze z naszego lokalnego klubu! Ponoć z nich nie
byle jakie gwiazdy, ale w tej chwili zachowywali się jak dzieci. Może to
nadmiar testosteronu tak działa?
- Panowie, może zaprezentujecie poziom
wyższy niż pięciolatka? – Odezwał się trzeci męski głos. – Dajcie pani spokój,
pewnie się gdzieś spieszy.
- Najpierw niech rozstrzygnie, czy
Piotrusiowi należy się kąpiel w strumieniu.
Brunet chwycił swojego kolegę za bluzę
i ustawił przede mną. Wpatrywałam się w nich z głupim wyrazem twarzy.
Próbowałam wyjąkać, że istotnie trochę spieszę się do pracy, ale panowie i tak
mnie przekrzykiwali. Rozłożyłam bezradnie ręce, próbując znaleźć wsparcie wśród
ich kolegów. Przyglądałam się ich twarzom w poszukiwaniu pomocy, kiedy nagle
odpowiedź przyszła sama.
- Tak, wrzucić go do strumienia –
wyrzuciłam szybko. – Przepraszam, muszę już iść.
Ponownie umieściłam słuchawki w uszach
i ruszyłam przed siebie, nucąc piosenkę z playlisty. Chyba pierwszy raz od
dłuższego czasu nie marzyłam o niczym tak bardzo, jak o znalezieniu się na
zapleczu restauracji. Dotknęłam rozpalonych policzków. Miałam nadzieję, że
rumieńce nie były zbytnio widoczne.
Pisnęłam cicho, kiedy przede mną znów
wyrósł jeden z tych siatkarzy. Zagryzłam nerwowo dolną wargę, chwytając się
przy tym za serce.
- Ale… Ty… Masz… Tempo… - wyszeptał,
próbując między każdym słowem złapać oddech. Skrzyżowałam ręce na klatce
piersiowej. – Wołałem, ale… Chyba nie słyszałaś…
Wskazał na białe słuchawki mojego
iPoda. Wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Mówiłam przecież, że się spieszę.
- Aż tak?!
- Za chwilę będę spóźniona. – Kłamstwo
rzecz zła, acz konieczna. – Wybacz.
- To ja przepraszam, że nie zadzwoniłem.
Zamurowało mnie. Co ten człowiek?
Dostał mój numer przed dwoma tygodniami. To ja byłam mu właściwie winna
jedzenie. Nie miał powodu by chcieć do mnie zadzwonić. Poza tym byłam zwykłą,
niczym niewyróżniającą się dziewczyną. Nawet nie interesowałam się siatkówką.
Nie byłam na ani jednym meczu. Po prostu nie należałam do tego środowiska, a on
pewnie do mojego. Z resztą, niepotrzebnie zaszłam myślami aż tak daleko.
Jeszcze nie było żadnej randki i pewnie nie będzie.
- Może dasz się zaprosić dzisiaj na
kolację?
No zupełnie na głowę upadł, czy się z
osłem na mózgi pozamieniał?!
- Idę do pracy. Kończę o siódmej rano.
Nie będzie kolacji, ani śniadania. Oddam ci za ten zestaw Big Maca i będziemy
mieć to z głowy.
- Dajesz mi kosza?
- To twój pierwszy raz?
Za każdym razem, kiedy jego usta
zdobił nieśmiały uśmiech myślałam, że jednak ulegnę. Skoro jednak według moich
szybkich obliczeń nasza znajomość w ogóle się nie kalkulowała, to było chyba
najlepsze wyjście. Poza tym nie potrzebowałam kolejnego zawodu miłosnego.
Wcisnęłam mu w dłoń piętnaście złotych i ruszyłam w dalszą drogę.
Nie próbował mnie już dogonić.
Ktoś by pomyślał, że po dwóch latach
pracy w McDonald’s można mieć dość tego jedzenia i wszystkiego co z dwoma
złotymi łukami związane. Może byłam ewenementem na skalę światową, ale
polubiłam to środowisko. Całe szczęście nie byliśmy otwarci przez 24 godziny na
dobę, więc nocki były tym, co manager kochał najbardziej. Cisza, spokój,
sprzątanie. Miałam czas na uporządkowanie biura oraz załatwienie miliona innych
spraw z listy, którą tak wiernie co sobotę spisywali pozostali współpracownicy.
Zmęczenie przyszło dopiero o siódmej
rano, kiedy to zjawił się mój zmiennik oraz kilku pracowników z jedynki. Zdałam
ogólny raport z nocnych wydarzeń, a następnie udałam się do szatni. Marzyłam
tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. Bycie osobą uczynną ma swoje wady
oraz zalety. Całe szczęście w tym tygodniu czekała mnie jeszcze tylko jedna
zmiana.
Pierwsze promienie słońca wreszcie
zaczęły przedzierać się przez ciężkie, deszczowe chmury. Muszę przyznać, że to
nieco poprawiło mi humor. Szybkie spojrzenie na zegarek i już wiedziałam, że
nie zdążę na ten jeden autobus zahaczający o moje osiedle. Jeździł raz na dwie
godziny. Taksówka natomiast była dla mnie zbytecznym luksusem.
- Może chociaż panią odprowadzę do
domu?
I znowu ten facet? Chcąc nie chcąc
uśmiechnęłam się. To było całkiem miłe, że się pofatygował tutaj z samego rana.
- A skąd pan wiedział gdzie mnie
szukać?
- Wystarczyło skojarzyć ze sobą fakty.
– Wzruszył beztrosko ramionami, a następnie wyciągnął w moją stronę dłoń. –
Nikolay.
- Lilka.
I szliśmy ramię w ramię w ten
słoneczny, wrześniowy poranek. Rozmawialiśmy o rzeczach błahych. Na nic więcej
nie pozwalało nam obojgu dobre wychowanie. Dowiedziałam się, że Nikolay
planował przyjechać samochodem, ale ten odmówił już wczoraj wieczorem
posłuszeństwa. Chociaż nie znał jeszcze dobrze topografii miasta, postanowił
zaryzykować. W Rzeszowie był dopiero od miesiąca. Próbował jakoś się odnaleźć i
chyba całkiem dobrze mu szło. Ja opowiadałam natomiast o swoich studiach, pracy
oraz zdobywanych awansach. Wcale nie gardził osobą, która pracowała w tego typu
restauracji. Ba, zadawał pytania, o które raczej bym go nie posądziła.
Zapomniałam o zmęczeniu, a powinnam padać z nóg. Nie spałam od trzydziestu
godzin.
Było mi dobrze. Dawno z nikim tak
dobrze mi się nie rozmawiało. Nie czułam skrępowania i mogłam sobie już zacząć
pluć w brodę, że w ogóle pomyślałam o odrzuceniu takiej znajomości. Nikolay nie
był tylko siatkarzem. Miał przecież inne pasje, zainteresowania. Nie musieliśmy
rozmawiać o potyczkach między klubami. Nie wymagał ode mnie nawet elementarnej
wiedzy, chociaż takową posiadałam.
- Tutaj mieszkam – prawie jęknęłam z
żalem, kiedy znaleźliśmy się pod moim blokiem. – Dziękuję za eskortę.
- Cieszę się, że zaliczyłem z tobą
swój pierwszy raz.
Zamrugałam nerwowo. Ten koleś miał
zdolności do wyprowadzania mnie z równowagi dosłownie w ułamku sekundy.
- Pierwszy raz?
- Jesteś pierwszą Polką, która dała mi
kosza.
Puścił do mnie oczko i odszedł. Tym
razem to do niego należało ostatnie słowo, a mi to wcale nie przeszkadzało.
Sen przyszedł zaskakująco szybko.
Półprzytomna zdążyłam jeszcze odczytać pierwszą wiadomość od Niko, ale nie
zapamiętałam jej treści. Najważniejsze, że pierwszy raz od dłuższego czasu nie
dręczyły mnie koszmary.
_______________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze. Wasze blogi obiecuję odwiedzić w najbliższym czasie.
Niech tylko praca i sesja dadzą mi spokój.
A tymczasem miłej lektury :)
Świetny rozdział ;) Czekam na więcej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3 Proszę o więcej takich opowiadań :P Cudownie napisany :D Niecierpliwie czekam na nn :* Pozdrowienia i dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam również na mojego bloga jestem-mysle-moge-wszystko.blogspot.com
Nikolay taki dżentelmen. <3 Ogółem rozdział bardzo mi się podobał, coś fantastycznego napisane prostym językiem! Czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńMiałam wcześniej wpaść, ale jakoś czasu nie miałam.
OdpowiedzUsuńZaczyna się świetnie :) I napewno zostaję.
Jeżeli możesz to poinformuj mnie o kolejnym rozdziele :D
Zapraszam także do mnie na: walczycomilosc.blogspot.com :)
Jestem zachwycona! :) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy do siebie:
http://flames-of-lovee.blogspot.com/