6 lutego 2015

Rozdział 1

Snułam się po mieszkaniu opatulona w koc, szurając puchatymi kapciami. Ten dzień znów rozpoczął się od złych wiadomości. Najpierw znalazłam moją złotą rybkę pływającą w akwarium do góry dnem, a później zadzwonili z pracy błagając, bym wzięła nocną zmianę bo jednej z managerek rozchorowało się dziecko. Co miałam zrobić? Powiedzieć, że jej dziecko zupełnie mnie nie obchodzi? Może bywam zła, wredna i ogólnie rzecz biorąc niedobra, ale nie zostawiłabym kobiety w potrzebie. Z resztą nie chciałam siedzieć sama w wielkim mieszkaniu.
Zerknęłam na zegarek. Do wyjścia miałam jeszcze dwie godziny, a przerzucanie kanałów w telewizji dość szybko mi się znudziło. Piątkowe popołudnie i żadnych programów, które byłby warte mojej uwagi.
Niewiele myśląc stwierdziłam, że chyba powinnam zaryzykować wyjście na zewnątrz. Do ludzi. Lepsze to niż obserwowanie kropli deszczu spływających po szybie. Wykopałam z szafy swoje ulubione legginsy oraz tunikę. Do tego ulubione trampki. Upewniłam się jeszcze, że do torby wrzuciłam służbowe ubrania oraz parasolkę. Tym razem nie mogłam dopuścić do tego, by ulewa mnie zaskoczyła. Z całą pewnością nie znajdzie się już żaden rycerz w lśniącej zbroi. Z resztą i tamten wcale się do mnie nie odezwał. Chociaż tak właściwie na to nie liczyłam. Z moim pechem to było do przewidzenia, że się nie odezwie.
A gdyby jednak na mój telefon dotarł ten jeden, nawet krótki, sms?
Facet miał przepiękne oczy, ciepły uśmiech i wydawał się niezwykle czarujący, ale przecież był dla mnie kimś zupełnie obcym. Czy to możliwe, że ten ułamek sekundy wystarczył by się zauroczyć? Pokręciłam głową. To zdecydowanie nie było do mnie podobne. Jestem osobą o racjonalnym umyśle. Realnie patrzę na otaczający mnie świat. Tego nauczyło mnie życie. Nic nie układa się jak w bajce, czy nawet hollywoodzkim filmie. Nie wszystko musi kończyć się szczęśliwie.
Zbyt wiele myśli zaczynało kłębić się w mojej głowie. Nie mogłam sobie pozwolić na to, by zwariować. Znowu. Wystarczy, że przez ostatnie cztery miesiące odwiedzałam gabinet sympatycznego pana psychologa, który utwierdzał mnie w przekonaniu, iż jestem coś warta. Uczulił mnie również na wpadnie w stany depresyjne oraz melancholijne. Co potrafiło odciągnąć mnie od ponurych myśli? Muzyka. Chyba nie znam lepszego lekarstwa.
Idąc przez park jak zwykle skupiłam się na podziwianiu biegaczy. Oczywiście obu płci, bo to nie o wygląd wcale chodziło, a o ambicje. Deszcz, słońce. Mróz, upał. Regularnie w tym miejscu widywałam tych samych ludzi, którzy biegli przed siebie bez celu. Próbowałam kiedyś zacząć uprawiać jakiś sport, ale w tej kwestii mam nie tylko dwie lewe ręce, ale i nogi. W piłce nożnej nie potrafiłam trafić do bramki, w czasie jednego meczu siatkówki wybiłam sobie dwa palce. Dalej próbować nie chciałam, ale zostałam zmuszona przez przyjaciółkę – zawziętą koniarę. Okazało się, iż jednak mam jakiś talent! Może nie będę uprawiać tego sportu wyczynowo, ale dla własnej przyjemności jak najbardziej. Kiedy jednak warunki atmosferyczne nie sprzyjały, nie kwapiłam się do odwiedzin w stajni. Nawet jeśli mieliśmy krytą halę, gdzie było całkiem ciepło i przyjemnie. A oni? Nie przejmują się kałużami. Biegają. Złoty medal za wytrwałość!
- Pani kochana, weź mnie ratuj! – Przed moją skromną osobą zjawił się zasapany mężczyzna. Na oko jakieś dwa metry, wysportowany o raczej rozbawionym spojrzeniu. – Oni mnie wykończą!
- Przepraszam, spieszę się – mruknęłam, próbując go wyminąć.
- Ale no proszę, musi mi pani pomóc – jęczał, chwytając mnie delikatnie za ramiona. Powinnam już zacząć krzyczeć? – Czasem dama może uratować kogoś z opresji, prawda?
- Eee…
Nie popisałam się elokwencją, ale co miałam zrobić, kiedy chwilę później dwóch wielkoludów zaczęło ganiać się dookoła mnie? Po kilku bezowocnych próbach uwolnienia się od nich dałam za wygraną. Zaczęłam łączyć ze sobą fakty. Te same dresy, wysocy, logo również skądś kojarzyłam. Ach, siatkarze z naszego lokalnego klubu! Ponoć z nich nie byle jakie gwiazdy, ale w tej chwili zachowywali się jak dzieci. Może to nadmiar testosteronu tak działa?
- Panowie, może zaprezentujecie poziom wyższy niż pięciolatka? – Odezwał się trzeci męski głos. – Dajcie pani spokój, pewnie się gdzieś spieszy.
- Najpierw niech rozstrzygnie, czy Piotrusiowi należy się kąpiel w strumieniu.
Brunet chwycił swojego kolegę za bluzę i ustawił przede mną. Wpatrywałam się w nich z głupim wyrazem twarzy. Próbowałam wyjąkać, że istotnie trochę spieszę się do pracy, ale panowie i tak mnie przekrzykiwali. Rozłożyłam bezradnie ręce, próbując znaleźć wsparcie wśród ich kolegów. Przyglądałam się ich twarzom w poszukiwaniu pomocy, kiedy nagle odpowiedź przyszła sama.
- Tak, wrzucić go do strumienia – wyrzuciłam szybko. – Przepraszam, muszę już iść.
Ponownie umieściłam słuchawki w uszach i ruszyłam przed siebie, nucąc piosenkę z playlisty. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu nie marzyłam o niczym tak bardzo, jak o znalezieniu się na zapleczu restauracji. Dotknęłam rozpalonych policzków. Miałam nadzieję, że rumieńce nie były zbytnio widoczne.
Pisnęłam cicho, kiedy przede mną znów wyrósł jeden z tych siatkarzy. Zagryzłam nerwowo dolną wargę, chwytając się przy tym za serce.
- Ale… Ty… Masz… Tempo… - wyszeptał, próbując między każdym słowem złapać oddech. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. – Wołałem, ale… Chyba nie słyszałaś…
Wskazał na białe słuchawki mojego iPoda. Wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Mówiłam przecież, że się spieszę.
- Aż tak?!
- Za chwilę będę spóźniona. – Kłamstwo rzecz zła, acz konieczna. – Wybacz.
- To ja przepraszam, że nie zadzwoniłem.
Zamurowało mnie. Co ten człowiek? Dostał mój numer przed dwoma tygodniami. To ja byłam mu właściwie winna jedzenie. Nie miał powodu by chcieć do mnie zadzwonić. Poza tym byłam zwykłą, niczym niewyróżniającą się dziewczyną. Nawet nie interesowałam się siatkówką. Nie byłam na ani jednym meczu. Po prostu nie należałam do tego środowiska, a on pewnie do mojego. Z resztą, niepotrzebnie zaszłam myślami aż tak daleko. Jeszcze nie było żadnej randki i pewnie nie będzie.
- Może dasz się zaprosić dzisiaj na kolację?
No zupełnie na głowę upadł, czy się z osłem na mózgi pozamieniał?!
- Idę do pracy. Kończę o siódmej rano. Nie będzie kolacji, ani śniadania. Oddam ci za ten zestaw Big Maca i będziemy mieć to z głowy.
- Dajesz mi kosza?
- To twój pierwszy raz?
Za każdym razem, kiedy jego usta zdobił nieśmiały uśmiech myślałam, że jednak ulegnę. Skoro jednak według moich szybkich obliczeń nasza znajomość w ogóle się nie kalkulowała, to było chyba najlepsze wyjście. Poza tym nie potrzebowałam kolejnego zawodu miłosnego. Wcisnęłam mu w dłoń piętnaście złotych i ruszyłam w dalszą drogę.
Nie próbował mnie już dogonić.

Ktoś by pomyślał, że po dwóch latach pracy w McDonald’s można mieć dość tego jedzenia i wszystkiego co z dwoma złotymi łukami związane. Może byłam ewenementem na skalę światową, ale polubiłam to środowisko. Całe szczęście nie byliśmy otwarci przez 24 godziny na dobę, więc nocki były tym, co manager kochał najbardziej. Cisza, spokój, sprzątanie. Miałam czas na uporządkowanie biura oraz załatwienie miliona innych spraw z listy, którą tak wiernie co sobotę spisywali pozostali współpracownicy.
Zmęczenie przyszło dopiero o siódmej rano, kiedy to zjawił się mój zmiennik oraz kilku pracowników z jedynki. Zdałam ogólny raport z nocnych wydarzeń, a następnie udałam się do szatni. Marzyłam tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. Bycie osobą uczynną ma swoje wady oraz zalety. Całe szczęście w tym tygodniu czekała mnie jeszcze tylko jedna zmiana.
Pierwsze promienie słońca wreszcie zaczęły przedzierać się przez ciężkie, deszczowe chmury. Muszę przyznać, że to nieco poprawiło mi humor. Szybkie spojrzenie na zegarek i już wiedziałam, że nie zdążę na ten jeden autobus zahaczający o moje osiedle. Jeździł raz na dwie godziny. Taksówka natomiast była dla mnie zbytecznym luksusem.
- Może chociaż panią odprowadzę do domu?
I znowu ten facet? Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się. To było całkiem miłe, że się pofatygował tutaj z samego rana.
- A skąd pan wiedział gdzie mnie szukać?
- Wystarczyło skojarzyć ze sobą fakty. – Wzruszył beztrosko ramionami, a następnie wyciągnął w moją stronę dłoń. – Nikolay.
- Lilka.
I szliśmy ramię w ramię w ten słoneczny, wrześniowy poranek. Rozmawialiśmy o rzeczach błahych. Na nic więcej nie pozwalało nam obojgu dobre wychowanie. Dowiedziałam się, że Nikolay planował przyjechać samochodem, ale ten odmówił już wczoraj wieczorem posłuszeństwa. Chociaż nie znał jeszcze dobrze topografii miasta, postanowił zaryzykować. W Rzeszowie był dopiero od miesiąca. Próbował jakoś się odnaleźć i chyba całkiem dobrze mu szło. Ja opowiadałam natomiast o swoich studiach, pracy oraz zdobywanych awansach. Wcale nie gardził osobą, która pracowała w tego typu restauracji. Ba, zadawał pytania, o które raczej bym go nie posądziła. Zapomniałam o zmęczeniu, a powinnam padać z nóg. Nie spałam od trzydziestu godzin.
Było mi dobrze. Dawno z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało. Nie czułam skrępowania i mogłam sobie już zacząć pluć w brodę, że w ogóle pomyślałam o odrzuceniu takiej znajomości. Nikolay nie był tylko siatkarzem. Miał przecież inne pasje, zainteresowania. Nie musieliśmy rozmawiać o potyczkach między klubami. Nie wymagał ode mnie nawet elementarnej wiedzy, chociaż takową posiadałam.
- Tutaj mieszkam – prawie jęknęłam z żalem, kiedy znaleźliśmy się pod moim blokiem. – Dziękuję za eskortę.
- Cieszę się, że zaliczyłem z tobą swój pierwszy raz.
Zamrugałam nerwowo. Ten koleś miał zdolności do wyprowadzania mnie z równowagi dosłownie w ułamku sekundy.
- Pierwszy raz?
- Jesteś pierwszą Polką, która dała mi kosza.
Puścił do mnie oczko i odszedł. Tym razem to do niego należało ostatnie słowo, a mi to wcale nie przeszkadzało.


Sen przyszedł zaskakująco szybko. Półprzytomna zdążyłam jeszcze odczytać pierwszą wiadomość od Niko, ale nie zapamiętałam jej treści. Najważniejsze, że pierwszy raz od dłuższego czasu nie dręczyły mnie koszmary.
_______________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze. Wasze blogi obiecuję odwiedzić w najbliższym czasie.
Niech tylko praca i sesja dadzą mi spokój.
A tymczasem miłej lektury :)

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;) Czekam na więcej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :3 Proszę o więcej takich opowiadań :P Cudownie napisany :D Niecierpliwie czekam na nn :* Pozdrowienia i dużo weny ;)
    Ps. Zapraszam również na mojego bloga jestem-mysle-moge-wszystko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nikolay taki dżentelmen. <3 Ogółem rozdział bardzo mi się podobał, coś fantastycznego napisane prostym językiem! Czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam wcześniej wpaść, ale jakoś czasu nie miałam.
    Zaczyna się świetnie :) I napewno zostaję.
    Jeżeli możesz to poinformuj mnie o kolejnym rozdziele :D

    Zapraszam także do mnie na: walczycomilosc.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zachwycona! :) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy do siebie:
    http://flames-of-lovee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń